Opiekunka Au pair moje doświadczenia

Opiekunka Au pair moje doświadczenia

Jeżeli ktoś zapytałby mnie, czy polecam wyjazd zagraniczny jako opiekunka Au pair, zdecydowanie odpowiedziałabym tak. Bez cukrowania i snucia pięknych wizji o takim pobycie, trzymałabym się faktów i przyszłej operce udzieliłabym parę wskazówek i podzieliła się doświadczeniem. Jeżeli trafiła tu jakaś osoba, która interesuje się takim wyjazdem zapraszam do czytania dalej.

Zdaję sobie sprawę, że moje doświadczenia są ograniczone i koncentrują się wokół dwóch rodzin, zachęcam więc do zdobywania swoich i dzielenia się nimi, chociażby tutaj – w komentarzach.

W poprzednim wpisie wspominałam jak znalazłam się u jednej z tych rodzin. Krótko przed końcem umowy z samotnie wychowującą dzieci fotografką zaczęłyśmy poszukiwania nowego miejsca dla mnie, gdzie opiekując się dziećmi mogłabym dalej rozwijać język i kontynuować studia.

Wybrałyśmy biuro pośredniczące aupair4you. Musiałam wypełnić dość obszerny formularz zgłoszeniowy, oraz napisać własnoręcznie list do przyszłej rodziny. Załączyłam do tego listu zdjęcia z dziećmi, którymi się dotychczas opiekowałam. Na odzew nie musiałam długo czekać. W przeciągu tygodnia zadzwoniła do mnie agencja Au pair i zaproponowała rozmowę telefoniczną z zainteresowaną rodziną.

Na tamten moment nie miałam pojęcia, że rodzin poszukujących jest naprawdę dużo, i że nie trzeba się godzić na tę pierwszą. Pamiętam, że brzmienie głosu tamtej kobiety już od pierwszego hallo mi się nie podobało. Zdusiłam to w sobie i starałam się podczas rozmowy zaprezentować jak najlepiej. Ponieważ mój niemiecki był na bardzo dobrym poziomie, a rodzina ta pilnie poszukiwała pomocy, zaraz po rozmowie telefonicznej z przyszłą mamą Au pair dostałam informację od agencji, że rodzina chce mnie zaprosić do pracy od zaraz. Miałam wspierać rodzinę w opiekowaniu się 3 chłopcami w wieku 2,4 i 6 lat.

Opiekunka Au pair

Uczucia miałam mieszane. Nie tylko ze względu na liczbę dzieci, ale i na dość roszczeniowy i nadąsany ton mamy z mojej przyszłej rodziny Au pair. Dowiedziałam się, że ojciec rodziny wychodzi rano i wraca wieczorem, dlatego nie daje sobie rady z dziećmi. I tak faktycznie było. Filip – tak go tutaj nazwę, był ojcem weekendowym. Po śniadaniu opuszczał dom i wracał dopiero koło 19stej, kiedy dzieci były już wykąpane i przygotowane do spania. No chyba, że był akurat w podróży służbowej – wtedy nie wracał przez parę dni w ogóle. Kiedy był zdarzało się, że zaprowadzał najstarszego syna do przedszkola. Poza tym opłacał swojej żonie, która nie pracowała od czasu narodzenia pierwszego syna, sprzątaczkę oraz niańkę Au pair.

Wcale się nie dziwiłam, że pani domu jest sfrustrowana i zmęczona. Od samego początku pomagałam jej jak się dało. Dzieci szybko się do mnie przyzwyczaiły i mnie polubiły. O dziwo dawałam sobie radę z całą trójką, przez te parę godzin, kiedy zostawałam z nimi sama. Dzieciaki nie były dla mnie problemem, tylko rodzina sama w sobie, jej sposób życia i wymagania w stosunku do mnie.

Zaraz po przyjeździe zaprowadzili mnie do mojego nowego pokoju, którego drzwi miałam zamykać tylko na noc, a podczas mojej nieobecności zostawiać klucz na lodówce. Przyzwyczaiłam się. Drzwi niestety były bardzo nieszczelne, więc słyszałam wszystko co dzieje się w kuchni obok i jadalni. Rano nie musiałam wstawać i odprowadzać dzieci do przedszkola, mimo tego ich poranne krzyki w kuchni i szykowanie się do wyjścia budziły mnie codziennie. Okej to w sumie też pikuś i do tego się przyzwyczaiłam.

Problem pojawił się kiedy poznałam na kursie (który mi rodzina opłacała – zgodnie z umową z agencją Au pair) nowe koleżanki i chciałam od czasu do czasu  wyjść z nimi do baru. Miałam godzinę policyjną i musiałam być codziennie najpóźniej o 22 w domu.  W razie gdyby jedno z dzieci źle się poczuło i matka musiała jechać z nim do szpitala. Nie wolno mi było spać poza domem. Przez pół roku, jakie spędziłam u tej rodziny dzieci były zdrowe.

Z kolejnymi dniami czułam się u nich coraz bardziej jak niewolnik na wyłączność. Z dziećmi wolno mi było siedzieć tylko w mieszkaniu. Nie mogłam wychodzić z nimi ani na spacer, ani do sklepu. Raz (!) mogłam odprowadzić najstarszego do szkoły muzycznej, ulicę dalej. Nie mogłam zapraszać do siebie koleżanek. Pracowałam od poniedziałku do soboty do godziny 12:00. Wtedy zaczynał się czas tylko dla rodziny. Mama Au pair powiedziała, że w sobotę i niedzielę nie będę z nimi jadła posiłków. Ja miałam wtedy zająć się czymś poza domem i wracać dopiero na noc. Po pierwszym takim weekendzie, kopara mi opadła. Było to zupełne przeciwieństwo poprzedniej rodziny z którą zwiedziłam spory kawałek kraju i u której byłam przyjęta jako tymczasowy członek rodziny.

Byłam niedoświadczona i nie wiedziałam, że mogłam się na to nie zgodzić. Agencje Au pair dają możliwość zmiany rodziny podczas trwania umowy. Ja próbowałam się za wszelką cenę dopasować, nie patrząc na to jak się czuję. Wytrzymałam pół roku i zrezygnowałam z tej pracy, głównie pod naciskiem znajomych, którzy znali sytuację.

Oczywiście wiele zawdzięczam temu pobytowi. Z dziewczyną, która sprzątała u rodziny jestem zaprzyjaźniona do dzisiaj. Z koleżanką z kursu nada mamy kontakt i raz na rok odwiedzamy się osobiście. Rodzina ta miała pokaźne zbiory literatury niemieckiej, z których w wolnych chwilach korzystałam. Oboje byli dobrze wykształceni i posługiwali się pięknym językiem niemieckim, co miało duży wpływ na słownictwo, które opanowałam. Podczas wieczornych baby sittingów nauczyłam się prasować koszul.

Gdybym jednak mogła cofnąć czas, coś jednak bym zmieniła. Najpóźniej po dwóch tygodniach zadzwoniłabym do agencji Au pair i poprosiła o zmianę rodziny lub interwencję u obecnej. Każda ze stron ma do tego prawo, więc warto w takich sytuacjach skorzystać. Poza tym starałabym się nawiązać kontakt z innymi opiekunkami z miasta w którym mieszkam, w celu wymiany doświadczeń i ogólnego wsparcia. W grupie siła, a może wcale nie miałam aż tak źle?

Po tamtych doświadczeniach zaprzestałam poszukiwanie nowej rodziny au pair. Mieszkałam za granicą i pilnowałam dzieci, ale już tylko z doskoku. Było to i lepiej płatne i dawało mi więcej wolności.